ziemców pobożnego obyczaju mongolskich pielgrzymów i ofiarowaniem mu z należytą ceremonją tradycyjnego „chatyka“. Tę ceremonję zawdzięczałem Kałmukowi, który starannie uczył mnie, jak mam złożyć pasmo jedwabnej materji, w jaki sposób przerzucić ją przez wyciągnięte ręce i jaką stroną podać hutuhcie.
Bardzo uważnie wysłuchawszy mojej opowieści o naszej ucieczce, o zbrodniach bolszewików i o dalszych planach, hutuhtu dał mi cenne wskazówki, dotyczące drogi do Tybetu, i wydał mi list polecający do przeorów i rad lamów tych klasztorów, które leżały na naszej drodze. Imię Dżełyba było w wielkiem poszanowaniu u wszystkich lamaitów, gdyż słynął on jako głęboki znawca starych ksiąg religijnych, oraz jako założyciel i kierownik klasztoru najsurowszych obyczajów. Jak się przekonałem później, imię hutuhtu Narabanczi było znane i szanowane w „kraju bogów“ t. j. w Tybecie, i nawet w starobuddyjskich świątyniach Chin.
Spędziliśmy noc w pięknej jurcie przeora. Zdobiły ją czerwone i karmazynowe zasłony
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/b9/Ferdynand_Ossendowski_-_LZB_01_-_M%C4%99cze%C5%84ska_w%C5%82%C3%B3cz%C4%99ga.djvu/page165-1024px-Ferdynand_Ossendowski_-_LZB_01_-_M%C4%99cze%C5%84ska_w%C5%82%C3%B3cz%C4%99ga.djvu.jpg)