Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dawali się za robotników, jadących z ramienia kolonistów rosyjskich w celu kupna bydła u Mongołów.
Nie mogliśmy nawet polować, chociaż spotykaliśmy ciągle duże stada antylop i skalnych baranów. Obawialiśmy się huku strzałów, które mogły zwrócić na nasz oddział niepożądaną uwagę ludności.
Na szczęście koczowiska mongolskie były już przeniesione w stronę głównej, południowej drogi karawanowej.
W sercu dawnych posiadłości Dżengiza i jego potomków, imperatorów i chanów, prawie wcale nie spotykaliśmy osad tubylczych.
Za Bałyrem, na ziemi lamy Jassaktu chana, który osiadł na tronie przodków po otruciu brata, z rozkazu „Żywego Boga“ w Urdze, spotkaliśmy koczujących na granicy Naron-Khuhu-Gobi bogatych Tatarów i Kirgizów rosyjskich, którzy po ucieczce z Syberji zaszli aż tutaj.
Przyjęli nas bardzo serdecznie i gościnnie. Dali nam kilka byków i trzydzieści sześć cegieł chińskiej herbaty zielonej, która jest najlepszą „monetą“ śród koczowników Azji.