Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kilka koni, oszalałych z przerażenia, rzuciło się do wąwozu. Jeszcze chwil kilka — i czerwoni, ostrzeliwani przez nas, zaczęli zmykać w nieładzie i panice, usiłując skryć się do wąwozu.
Gdy już wszystko było skończone, Tatar opowiedział, że Sojot zaproponował mu przeprowadzenie ludzi do przejścia, którem przedostali się bolszewicy, i napaść na nich ztyłu.
Tatar wraz z Kałmukiem obmyślili plan takiego napadu na przeciwnika i cisnęli trzy granaty, widocznie, z wielkiem powodzeniem.
Opatrzywszy rannego oficera i przełożywszy wory z zabitego konia na inne, ruszyliśmy dalej, omawiając wypadki. Nie ulegało wątpliwości, że spotkany przez nas czerwony oddział szedł z Mongolji. To oznaczało, że tam już są czerwone wojska.
Ile ich jest? W jakich punktach są ześrodkowane siły zbrojne bolszewików? W jakim kierunku posuwają się oddziały wywiadowcze?
Od prawidłowej odpowiedzi na te pytania zależało nasze życie.
Dręczyła nas myśl, że Mongolja już nie jest „ziemią obiecaną“, wymarzonym przez nas portem ocalenia.