Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skich, pomknęli i wkrótce zniknęli za załamaniem grzbietu.
Długo trwała strzelanina. Nie wiedziałem, co mam czynić dalej. Strzelaliśmy rzadko, oszczędzając nabojów, lecz bądź co bądź traciliśmy nasze zapasy.
Nagle spostrzegłem na śniegu, wyżej od pozycji bolszewików, dwa czarne punkty. Bardzo wolno posuwały się one w stronę naszych wrogów i wkrótce zniknęły za ostremi skałami, wiszącemi tuż nad strzelającymi do nas sowieckimi bandytami.
Niebawem z poza tych skał znowu wyłoniły się tajemnicze punkty, i wtedy nie miałem już wątpliwości, że były to głowy ludzi. Za głowami zjawiły się i całe postacie. Wnet poznaliśmy Tatara i Kałmuka.
Podnieśli oni z rozmachem ręce do góry i cisnęli coś nadół.
Z hukiem i łoskotem, setki razy powtórzonym przez echo, wybuchnęły granaty.
Po chwili nastąpił trzeci wybuch, a po nim przeraźliwe krzyki bolszewickich żołnierzy i bezładna strzelanina.