Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Pod polską banderą.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zgodę w kraju, mogącą łatwo przejść w wojnę domową.
Rycerz uwierzył baronowi i astrologowi, gdyż nieraz od rodzica i hetmanów słyszał, że zabiegi króla na dworze cesarskim i tępienie reformacji za namową Habsburgów — podniosło przeciwko Polsce gniew Francji, Holandji i możnej Hanzy, które zaczynały pomagać Szwecji.
Pan Haraburda, wypłynąwszy po raz wtóry na morze, obiecywał sobie zrobić „hulaj duszę“ na karkach okrętników hiszpańskich i sposobił się do bitwy, niebaczny na to, że szyper kilka razy krzyczał coś do czeladzi, powtarzając:
— Sturzsee... Sturzsee! Halber Wind!
Widział, że półwiatr znosi brygantyny ku południowi, że gwałtowna przelewa wdziera się raz po raz na pokład i bije w wanty i barduny, łomocąc w burtę.
Lecz doświadczony szyper lufował sprawnie, lotrując żagle, aż „Dumna Filsanda“ a za nią i reszta okrętów, wzięła kierunek posmyczny.
Rycerz, oparty o reląg burty, widział wrzenie morza i kołyszącą się przed dziobem brygantyny mglistą płachtę, kryjącą widnokrąg. Myśli jego były rozdwojone.
Chwilami widział panią Wandę, która na klęczniku korzyła się przed świętym obrazem Królowej Korony Polskiej, ze łzami w modrych oczach modląc się o życie męża. Widział ją w obcym domu i na cudzej ziemi, a ból przeszywał mu serce i gryzący wstyd pędził łzy do oczu.
Wtedy dotkliwy domarad, tęsknota za domem ojczystym i za ziemią polską, ogarniał rycerza, lecz