Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dzień 14. lipca 1889 roku był niemal, ze ostatnim radosnym dniem na Karze... Mieliśmy jeszcze w 1890 roku jedną uroczystość: uczciliśmy patryarchę rewolucyi rosyjskiej Piotra Ławrowa, ale już tego nastroju, co 14. lipca poprzedniego roku nie było. Mary zmarłych towarzyszy na zawsze nas tego nastroju pozbawiły...
Dzień upływał za dniem, a Masiukow zostawał na urzędzie...
Oszukano nas, w najniecniejszy sposób oszukano! Być może, że liczono na to, że czas ukoi nasze rany, że zapomnimy o swych żądaniach, o przyrzeczeniach rządu, że wreszcie sami będziemy radzi zapomnieć... O, jakże grubo się mylono!
Wytworzona sytuacya już dławić zaczynała. Wielu dochodziło do wniosku, że węzeł nie da się rozplątać, że trzeba go rozciąć. Wytworzyło się kółko ludzi, gotowych na wszystko, byle uwolnić więźniów od tego stanu.
Nie było to jednak łatwym... Chwiejny, poniżający się, tchórzliwy Masiukow rozbrajał. Jakże podnieść rękę na taką osobistość? I pomimo woli ręka ta się opuszczała bez względu na to, że każdy wiedział, iż za plecami tego tchórza sterczą bagnety, nahaje i rózgi. Z tym jednak dalibyśmy sobie jeszcze radę. Był jednak inny szkopuł, o który się rozbijały wszystkie nasze plany. Wszelki krok skierowany przeciwko Masiukowowi mógł się fatalnie odbić na całym więzieniu, bo zwykle postępek jednego więźnia ściąga zemstę władzy na wszystkich.