Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wymagała przystąpienia do natychmiastowego protestu. Z drugiej jednak strony protest ten wobec obiecanego nam przyjazdu naczelnika zarządu żandarmskiego dla przeprowadzenia śledztwa nie miał na razie najmniejszej racyi... Nie łatwo było wobec tego niewiastom zdecydować się na czekanie... Zdecydowały się jednak. Już wówczas ciężkie było życie na Karze. Wogóle niema nic gorszego nad niepewność, nad wyczekiwania... Ale gdy się wyczekuje od władz rosyjskich decyzyi, od której zależy nietylko spokój, ale honor i życie ludzi, jeżeli się jest nadto skazanym na bierne oczekiwanie; jeżeli się ma do czynienia z przeciwnikiem, który tym bardziej się rozzuchwala i znęca, im się jest bardziej słaby i skrępowanym, o! wówczas żadna katorga, żadne ciężkie roboty nie mogą iść nawet w porównanie z tym piekłem, w jakim żyją więzniowie politczni!
Stan psychiczny skazańców odbija się na ogólnym biegu życia więziennego i życie to zamiera. Więzień porzuca zwykłe zajęcia, chodzi i myśli... Myśli, czując całym swym jestestwem, że w tej samej celi piętnastu innych towarzyszy myśli o tym samym... A jednak rozmowa się nie klei... Każdy myśli z osobna, każdy zamyka się w sobie... Kto wie, może w myślach, w przewidywaniu wypadków każdy z osobna grzebie swe najdroższe marzenia...
Ale wszyscy marzą o jednym: niech będzie, co ma być, byle prędzej, byle już raz ten okropny stan przerwać...
„Prędzej!“ Próżne marzenia! Władzom w takich razach wcale się nie spieszy...