Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale to jeszcze nie wszystko...
Wyroku czekał nie tylko komendant, oczekiwały go i towarzyszki, które posłuchały nas, zgodziły się przerwać głodówkę i czekać wyników śledztwa... Cóż im powiemy?
Znowu uwięzieni zebrali się na naradę. Jedni uważali, że sprawę należy umorzyć, gdyż komnendant Masiukow przez samo zgodzenie się na śledztwo, przez stałe poniżanie się, już został dostatecznie ukarany... Ta grupa rachowała się tylko z wymaganiami sprawiedliwości, wszelką wątpliwość interpretowała na korzyść „podsądnego“, zapominając, że za plecami tego „podsądnego“ stoją bagnety, na których w każdej chwili ten „podsądny“ może się oprzeć...
Drudzy żądali wysłania oznajmienia generał-gubernatorowi i zarządowi żandarmskiemu z opisem tego, co zaszło podczas wywiezienia Kowalskiej i ze wskazaniem skutków, jakie pociąga za sobą pospieszne zarządzenie dla błahych powodów środków represyjnych. Ta grupa na razie chciała sprawę zostawić w zawieszeniu i uzależniała dalsze kroki od odpowiedzi władzy.
Pomimo najlepszych chęci z obydwu stron na razie do jednomyślnej decyzyi nie doszło i nasi delegaci udali się do więzienia dla kobiet z dwiema decyzyami... Gdyby towarzyszki na jedną z nich się zgodziły, wówczas sytuacya byłaby łatwiejszą, ale one się nie zadowolniły żadną z uchwał i zastrzegły sobie swobodę postępowania...
Nie rokowało to nic dobrego. Już nazajutrz zawiadomiły nas, że posłały do rządu guberńjalnego