Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znajdujące się nieraz na odległości tysięcy wiorst. Zjawiska takiego jesteśmy świadkami obecnie, w czasach orgii reakcyi, zjawisko takie rzuca się w oczy za panowania Aleksandra III. Wszędzie nieszczęśliwy rząd się bronił, a więźniowie ginęli dziesiątkami. Miało to miejsce i w twierdzy petropawłowskiej i w Szlisselburgu, na Sachalinie i na Karze; nawet w nieskończenie wielkim, aczkolwiek bez murów więzieniu, w krainie wygnania — Syberyi. Wszędzie lały się strumienie krwi, wszędzie powody były błahe, wszędzie miejscowa władza była li tylko „knutem w ręku kata“.
Ale sprowokowanie więźniów i wygnańców, łatwe gdzieindziej, wcale nie łatwym było na Karze. Tam gdzie stu odpowiada za nieopatrzny krok jednego, ludzie uczą się oględności i panowania nad sobą, nie dają się lekkomyślnie wciągnąć w zastawione sidła, długo wahają się przed rozpoczęciem protestu, ale skoro już protest taki się rozpocznie — giną ale nie ustępują. Kara już w 1882 roku przeżyła kilkunastodniowy strejk głodowy, który nie skończył się śmiercią więźniów tylko dlatego, że rząd ustąpił. Już ta tradycya nie rokowała rządowi łatwego zwycięstwa... Miejscowa władza walki tej podjąć się nie mogła i zapoczątkowała ją władza wyższa w osobie nadamurskiego generał-gubernatora barona Korfa, który w drodze z Petersburga do swej rezydencyi Chabarowska odwiedził Karę 15. sierpnia 1888 roku. W stolicy baron oczywiście otrzymał odpowiednie instrukcye...
— Dlaczego więźniowie nie noszą kubraków aresztanckich? — oto niemal pierwsze słowa generał-gubernatora podczas tych historycznych odwiedzin...