Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z najzimniejszą krwią składał zeznania, mając bombę w kieszeni. Był wśród nich także Mikołaj Buch, jeden z wybitnych działaczy jeszcze w czasach „chożdienja w narod“ (chodzenia pomiędzy lud), następnie wybitny członek partyi „Narodnaja Wola“, skazany na 15 lat ciężkich robót za zbrojny opór władzy w chwili zaaresztowania drukarni. I jednego i drugiego złamało więzienie. Ulegli.
Każdy taki wypadek podania prośby na czas dłuższy zatruwał uwięzionym pobyt na Karze. Jakiś wstyd za nich i za siebie ogarniał wszystkich. Za nich, że się poniżyli; za siebie, żeśmy ich uchronić od tego nie zdołali. Gorzkie były to chwile. Oglądaliśmy się z nieufnością dokoła, jakby pytając: „no, kto teraz!“ Wielu krzywdziliśmy w duszy. Zwykły rezultat nieufności! Ale za to ci, co do których nie było wątpliwości, bardziej zbliżali się pomiędzy sobą, instynktownie ścieśniając swe szeregi i w tym zbliżeniu szukając ratunku przed ciosami wroga. O, jakże nienawidziliśmy tego wroga za ten upadek towarzyszy! Traciliśmy jednak tylko na ilości, ale zyskiwaliśmy na jakości. I tryumf rządu nie długo trwał. Podczas najbliższego protestu rząd przekonał się naocznie, że ogółowi karyjczyków trądu renegacyi nie zaszczepi i że ogół ten umrze, ale z obranej raz drogi zepchnąć się nie da.
Zanim to jednak nastąpiło, zanim rząd miał sposobność przekonać się o tym, wielkie moralne cierpienia znosili więźniowie, zwłaszcza w ciągu kilku dni poprzedzających protest.
Dopóki bieg życia na Karze był normalny, wielu słabych a zgiętych potrafiło utrzymać na wodzy żądzę