Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

któremu za dźwignięcie czterech szubienic zamieniono ciężkie roboty na osiedlenie. Zwykle zdrajcy, korzystający z względów żandarmeryi podczas śledztwa, gdy już wyciśnięto z nich wszystko, co wycisnąć było można, są poniewierani nawet przez swych inkwizytorów i judaszostwo nie ratuje ich od katorgi. Taki Andrzej Bałamez, zaaresztowany w Odesie w sprawie Czubabarowa, Lizoguba i innych, przebrany za rewirowego chodził po mieście i wskazywał policyi rewolucyonistów, a jednak został skazany na 20 lat katorgi. „Murzyn swoje zrobił, murzyn może odejść!“ Okrucieństwo żandarmów względem tych ludzi, na których judaszostwie budują swą karyerę, jest tak wielkie, że wtrącają ich do tego samego więzienia, niemal, że do tej samej celi, w której się znajdują zdradzeni przez nich towarzysze... Można sobie wyobrazić stan duszy jednych i drugich. W pierwszych latach istnienia Kary, gdy pierwsi zdrajcy przybyli do więzienia, kwestya stosunku do nich była bardzo trudną do rozwiązania.
Jedni oburzeni ich niecnym czynem, czując do nich niemal, że fizyczny wstręt, domagali się stosowania do nich zupełnego bojkotu, zerwania z nimi wszelkich stosunków; niechaj w więzieniu czują się jak na wyspie bezludnej, niech nikt do nich nie przemawia, niech nie istnieją dla towarzyszy bez względu na to, co się z nimi dziać będzie, czy głód im będzie dokuczał, czy władze będą nimi pomiatać. Prócz wzgardy nic dla tych ludzi mieć nie powinniśmy.
Ale takie krańcowe rozstrzygnięcie kwestyi było tylko teoretycznym jej rozstrzygnięciem. Pomijając to, że za popełnioną zbrodnię mieliśmy im stworzyć ka-