Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o system, o dowiedzenie, że stosowane przezeń środki gną i łamią nawet najdzielniejszych. To tez „miłosierdzie“ nie znało granic i nawet oskarżony o carobójstwo, po podaniu prośby, natychmiast był wypuszczany na wolność a w krótkim czasie przywracano mu prawa i pozwalano nawet zamieszkać w Rosyi europejskiej. Obaw, że dana jednostka, po wydostaniu się na wolność, znowu podniesie sztandar rewolucyi, żandarmi nie mieli. Kto raz sztandar ten splamił, choćby tylko przez ideowe odstępstwo, dla tego w szeregach walczących niema miejsca. O tem żandarmi wiedzieli doskonale... A że człowiek nieraz tylko jedną chwilę zwątpienia przypłaci potym męczarnią długoletnią, to ich oczywiście nie obchodziło, jak nie obchodziło ich, czy skrucha była szczerą i nawet, czy dana jednostka już dawno swym postępowaniem podczas śledztwa nie postawiła się po za obrębem walczących. Żandarmom chodziło li tylko o możność zakomunikowania swym bezpośrednim władzom, że taka ilość więźniów już złamana została, chodziło o „bumagę“, chodziło o liczbę, jak we wszystkim i zawsze, by sprawiła ona odpowiednie wrażenie na sferach, od których awans danych czynowników zależał... A że rzeczywistość nie odpowiadała „bumadze“, to już nie było oczywiście winą tych gorliwych urzędników...
Wspomniałem już o ludziach, którzy przez swe prowadzenie się podczas śledztwa utracili prawo do miana „towarzyszy“, a jednak znajdowali się na Karze. Byli tacy, niestety.
Rząd carski nie zawsze bywa taki względny dla zdrajców, jaki w naszej sprawie dla Pacanowskiego,