Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

okropne rzeczy w swych prawomyślnych rękach trzymają...
„Tyle lat, gdziem ja nie był“, a jednak i dziś nie mogę zrozumieć celu wszystkich zarządzeń władz centralnych. Zdawaćby się mogło, że to nasze więzienie mąci im spokój w Petersburgu, tyle uwagi na nas zwracano, tak dbano o naszą poprawę, o nawracanie nas na drogę właściwą.
Gdy choroby dziesiątkowały Karyjczyków, gdy ludzie dostawali obłędu i nadal pozostawali ze zdrowymi w jednej celi, gdy miejscowe władze komunikowały o opłakanych warunkach pobytu na Karze, car-mirotwórca i jego ministrowie zdobywali się li tylko na skonstatowanie tego faktu słowami: „smutny, ale dobrze znany obraz!“[1] i wszystko w dalszym ciągu pozostało po dawnemu; ale na „moralną“ poprawę więźniów nie żałowano środków i rokrocznie przyjeżdżali na Karę, nie zważając na odległość olbrzymią, dygnitarze petersburscy, by naocznie się przekonać o nastroju uwięzionych i by wymódz na słabszych, zgiętych już wieloletnim więzieniem, ukorzenie się, podanie prośby o ułaskawienie. Taki dygnitarz bywał zazwyczaj bardzo grzeczny, słodziutki, nadskakujący, rozpytywał każdego z osobna o zdrowie, o termin ciężkich robót, a słysząc odpowiedzi: „bez terminu“, „20 lat“, „30 lat“, wzdychał głęboko, jakby ze współczuciem i coś zapisywał w notatniku.

Cała ta procedura, zawsze według jednego szablonu, nawet w szczegółach, powtarzająca się, wywo-

  1. Własnoręczny napis Aleksandra III. na memoryale o Karze, złożonym przez gubernatora.