Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jątrzenie… Wielu ginęło w stęchłych murach więzienia wyłącznie przez bezprawia, jakich się względem nas dopuszczano. Zwykłych przestępców po pewnym przeciągu czasu wypuszczano z więzienia i pozwalano im mieszkać w pobliskiej wsi; do politycznych, wbrew prawu, zastosowano inną modłę: ograniczono liczbę wypuszczanych do tak zwanych „wolnych komand“ do piętnastu, a reszta bez względu na to, że dawno już miała prawo do wypuszczenia, pozostawała przez długie lata w więzieniu i tu ginęła od szkorbutu, suchot i t. d. Temu nic zaradzić nie mogliśmy. Natomiast w życiu wewnętrznym Karyjczycy robili co mogli, by życie to uczynić możliwie znośnym.
Wszyscy uwięzieni wszystkie środki materyalne, otrzymywane od krewnych lub znajomych oddawali do powszechnego użytku, tworząc komunę. Każdy członek komuny otrzymywał chleb, obiady i podwieczorki, a na wszelkie inne potrzeby wyznaczano tak zwany equivalent – czyli pewną kwotę pieniędzy, którą mógł dowolnie rozporządzać. Kwota ta, w zależności od stanu finansów, wahała się od 75 kop. do 1 rb. 50 kop. miesięcznie. Miało to starczyć na cukier, herbatę, tytoń, zapałki, papier, ołówki i t. p. Wydatki na korespondencyę pocztową i telegraficzną pokrywała komuna, absolutnie nie krępując w nich nikogo.
Zarządzał sprawami komuny wybieramy raz na pół roku za pomocą tajnego głosowania starosta. Wybór starosty nie był łatwym. Funkcyonaryusz ten z umiejętnością gospodarską powinien był łączyć wielki takt, powiedziałbym nawet dar prowadzenia wszelkich stosunków z władzą bez ujmy dla uwięzionych, ale