Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kami“ Dostojewskiego, albo też ludźmi kłótliwymi, chełpliwymi, w każdej chwili dla najbardziej błahego powodu gotowymi na awanturę.
O życiu wewnętrznym Polski współczesnej, o nowej Polsce, Polsce ludowej, budzącej się z wielowiekowej spiączki i występującej na widownię dziejową, Karyjczycy nie mieli najmniejszego wyobrażenia. Cóż tedy dziwnego, że wiadomość o sprawie „Proletaryatu“, o skazaniu na ciężkie roboty przeszło 20 ludzi, a przeważnie robotników, wywołała niemalże popłoch na Karze. Obawiano się, by to „najście obcoplemieńców“ nie obaliło długo i mozolnie opracowanych zasad współżycia, by nie podważyło u podstaw całego ustroju życia karyjskiego. O tym, że nas tylko pięciu miało odbywać tu katorgę, więźniowie dopiero od nas się dowiedzieli…
Do jakiego stopnia ci ludzie jednym dachem państwowym związani z nami, nie mieli pojęcia o tym, co się u nas w kraju dzieje, świadczy ich zdumienie, kiedy usłyszeli, że umiemy mówić po rosyjsku…
Z niemałym zainteresowaniem rozpytywali nas Karyjczycy o stosunkach w Polsce i hen daleko za północ przeciągnęła się rozmowa. Fala życia wolnego, jak burzliwy potok, wtargnęła w życie więzienne i zerwała ramy zwykłego porządku…
Wspólny pobyt w celi przeszło dziesięciu ludzi nie mógł nie wywołać pewnego unormowania stosunków wzajemnych. W przeciwnym razie jedni przeszkadzaliby drugim, o żadnych poważnych zajęciach nie mogłoby być mowy i życie w więzieniu byłoby pie-