Strona:Felicjan Faleński - Odgłosy z gór.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziś jéj owieczkę na łące
Porwały prądy szumiące...
Jak śniegi gór była biała,
Z rąk trawkę brać przybiegała.
Och! takiéj drugiéj, za złoto
Doprawdy już nie znajdziecie!
Miała ją jedną na świecie,
Bowiem jest sama sierotą.

— Dziewczyno o moja młoda!
Toż jest niemałą twa szkoda.
Są ludzie, co tracą krocie
Z pociech wyzuci —
Lecz Bóg, co weźmie sierocie,
Sierocie zwróci. —

Świat owionęła mgła blada,
Trzy dni już w górach dészcz pada!

Potok szponami swej fali
Co znajdzie, drapieżnie chwyta.
— Tam znowu któż się to żali?
— Jakaś kobiéta.