Przejdź do zawartości

Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pielgrzym stał i spoglądał na przecudne widowisko. Był tu jakby uniesiony na skrzydłach anielskich... stąd widział ...mógł widzieć piękno ziemi.
Mieszczące się w szczegółach, ...fałsz, głupota, ...dysonanse wszelkie, znikły. Z tych dali nie było widać mącących harmonię zboczeń, tylko cudny, ...wiekuiście wierny sobie rytm praw-kierowników, podobny rytmowi fal morza...
Stąd widziałeś, jako najwyższa wolność jest zarazem nieuchronną koniecznością, jako najszaleńszy rzut, najsilniejszy rozpęd woli człowieka jest konieczności tej jeno koniecznem drgnięciem, podobnie, jak najwyższy szczyt Himalajów składową jeno częścią powierzchni ziemi, zgoła jej kulistego kształtu nie naruszającą.
Stał zapatrzony w cudny widok, a wargi jego szeptały:
— Dzięki Ci o NIENAZWALNY!
Zachód się już czerwienił, gdy schyliwszy się po porzucony kij, spostrzegł w załomie skały dziwną postać.
Bardzo podobny do oglądanego we śnie nauczyciela z lat chłopięcych, siedział tam w kucki człeczek, czarno ubrany, z olbrzymią głową,