Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Lottie przygarnęła się do niej, chlipiąc cichuśko.
— Chodź i usiądź ze mną przy oknie — mówiła dalej Sara. — Opowiem ci bajkę.
— Opowiesz? — zapiszczała Lottie. — Opowiesz mi... o kopalniach diamentów?
— O kopalniach diamentów? — oburzyła się Lawinja. — Ach ty mała rozpustnico, jak chętniebym cię obiła!
Sara zerwała się szybko na równe nogi. Należy sobie przypomnieć, że przerwano jej tak zajmującą lekturę o zdobyciu Bastylji, — że musiała nagle oderwać się od książki i pośpieszyć z pomocą przybranemu dziecku, — a wreszcie, że nie była aniołem i że nie czuła zbyt wielkiej sympatji dla Lawinji.
— No, no! — zawołała, zapalając się. — Ja zaś miałabym wielką chętkę obić ciebie... ale nie myślę cię bić! — dodała, hamując uniesienie. — Nie jesteśmy przecież dziećmi z ulicy. Jesteśmy już na tyle dorosłe, by umieć się lepiej sprawować!
Lawinja natychmiast wyzyskała nadarzającą się jej sposobność:
— Wasza książęca mość ma rację — odezwała się z przekąsem. — Podobno jesteśmy księżniczkami... przynajmniej jedna z nas. Nasza szkoła powinna odznaczać się dobrym tonem, skoro pomiędzy uczennicami ma księżniczkę.