Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ona i tak już w zbytkach się wychowała, choć nie jest bogata — fuknęła Lawinja.
— Zdaje mi się, że jej zazdrościsz — rzekła Jessie.
— O nie, wcale nie! — warknęła Lawinja; — ale nie wierzę w te kopalnie diamentów.
— No, przecież ludzie muszą je skądś dobywać — odparła Jessie, poczem znów zaśmiała się: — A co myślisz o tem, co mówiła Gertruda?
— Nie wiem, co mówiła... i nie chcę słuchać, jeżeli to dotyczyło Sary.
— A właśnie dotyczy. Jednem z jej urojeń jest to, jakoby była księżniczką. Odgrywa wciąż jej rolę — nawet w klasie. Mówi, że to jej pomaga do lepszego wyuczenia się lekcyj. Chciałaby i z Ermengardy zrobić księżniczkę, ale Ermengarda odpowiada, że jest do tego za gruba.
— Bo też jest za gruba — potwierdziła Lawinja. — A Sara za chuda!
Jessie roześmiała się znowu.
— Ona mówi, że to niema nic do rzeczy, jak kto wygląda lub czem się odznacza, bo ważniejszem jest to, co się czyni lub co się myśli.
— Coś mi się zdaje, że nawet gdyby była żebraczką, jeszczeby się jej roiło, iż może być księżniczką — odpowiedziała Lawinja. — Wiesz co? Będziemy ją odtąd nazywały „Jej Książęcą Mością“.