Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

natychmiast. Miss Minchin była przekonaną, że dziecko, które otrzymuje wciąż pochwały, i któremu nigdy nie zabrania się czynić, co mu się żywnie podoba, napewno przywiąże się do tego miejsca, gdzie w ten sposób z niem się obchodzą. To też chwalono Sarę za jej bystrość, za pilność i staranne odrabianie lekcyj, za dobre maniery, za uprzejmość w stosunku do koleżanek, wreszcie i za szczodrobliwość, ilekroć z pełnej sakiewki dała sześć pensów żebrakowi. Najdrobniejszy z jej uczynków sławiono niby wielką cnotę — i gdyby była dziewczynką mniej rozsądną, napewno przewróconoby jej w główce. Atoli rozsądek i zmysł spostrzegawczości zawsze odsłaniał Sarze istotną prawdę co do niej samej i otoczenia; oto jak czasami zwierzała się Ermengardzie:
— Wiele rzeczy dostaje się ludziom tylko przypadkiem. Tak było i ze mną. To tylko traf, że zawsze lubiłam lekcje i książki i że zdołałam zapamiętać to i owo, czegom się uczyła. To tylko traf, że jestem córką tak miłego i mądrego tatusia i że on może mi dawać wszystko, na co mam chętkę. Mówią, że mam dobre usposobienie; jakże go nie mieć, gdy się posiada wszystko, czego dusza zapragnie, i wszyscy okazują mi tak wielką życzliwość? Doprawdy, nie wiem, jak mam się przekonać, czy jestem naprawdę dobrą, czy niedobrą dziewczynką. Może jestem bardzo złem dziec-