Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-6.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bawiłem się takiego reumatyzmu, że do tej pory pozbyć się go nie mogę.
— Dyabeł z reumatyzmem.
— A czemużby nie? Skoro raz wezmę na siebie postać ludzką, tem samem przyjmuję wszelkie następstwa. Satane sum et nihil humanum, a me aljenum puto.
— Czekaj-no, czekaj, to wcale nie głupie. Satane sum et nihil humanum.
— Przecie ci się coś podobało.
— A wiesz, że to nie odemnie wziąłeś — zastanowił się nagle Iwan. — Dziwna rzecz, nic podobnego nie przyszło mi jeszcze do głowy.
— Wreszcie coś nowego. C’est du nouveau, n’est ce pas. Na ten raz będę uczciwym i wytłómaczę ci całą rzecz. Słuchaj, nieraz się zdarza, że w snach, a zwłaszcza w marzeniach sennych, wywołanych rozstrojem żołądka, czy innemi jakiemi czysto fizycznemi przyczynami, widuje człowiek obrazy tak plastyczne, zdarzenia tak skomplikowane, a jednocześnie tak realne, sytuacye związane z sobą tak logicznie, a jednocześnie tak ciekawe, że przysięgam ci — sam nawet Lew Tołstoj nie stworzyłby podobnych. A sny takie miewają przeważnie ludzie całkiem pospolici — czynownicy, felietoniści, popi. Mnie samemu opowiadał pewien minister, że najlepsze pomysły przychodzą mu w czasie snu. Tak i ja, mimo, że jestem twoją halucynacyą, mówię ci rzeczy, które ci dotąd do głowy nie przychodziły, a przecież jestem tylko twojem sennem widzeniem.
— Kłamiesz! Postanowiłeś wzbudzić we