Strona:F. Antoni Ossendowski - Puszcze polskie.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdzie zwarł się matecznik ciemny, gromadził sobie łom na zimowe budowisko niedźwiedź bury. Mamrucząc, przewracał kloce, włóczył suche leże, rozczesując kłaki pazurami, przykładał się i tak i owak, moszcząc się na barłogowanie zimowe. Dawno to było, a basiura pamięta, że, z miotu wywinąwszy się szczęśliwie, przybiegł tu w nocy i ujrzał trop niedźwiedzi; szedł ku Narwi, a widoczny był, bo bury kneź juszył obficie, krew roniąc na śnieżną naledź i na suche liście olch i trzepieciny... A teraz! Teraz wilk nie natknął się nigdy na niedźwiedzie budowisko... Inne czasy. Ciaśniej już w puszczy!
Jedyny pozostał tu jeszcze, godny wilka współzawodnik. Ryś plamisty — tępiciel saren i zuchwały wróg jeleni młodych. Spada na kark i przegryza tętnicę kozłom i spiczakom, tropi zające, porywa głuszce, cietrzewie i kaczki, skrada się do wiewiórek w grudach dębowych i w borach, a nie gardzi niczem, co może na chwilę ukoić jego nigdy nienasycony głód i pragnienie krwi żywej, gorącej... Trudno wykryć centkowanego kota. Wybiera on takie ostępy i wertepy, gdzie ani człowiek, ani zwierz dotrzeć nie mogą. Zrzadka tylko zdradzą go ślady na śniegu albo zadziory na korze, gdy czyścić zacznie i ostrzyć pazury, na łowy ruszając, lub gdy rysica wprawia kocięta w sztukę wspinania się na gładkie piony sosen.
Na wiosnę nad puszczą ciągną na północ klucze ptactwa przelotnego. Zatrzymują się tu na noclegi po narewskich moczarach, po trzęsawiskach leśnych, gdzie syk rozlega się łabędzi, gęganie gęsi, bociani