Strona:F. Antoni Ossendowski - Polesie.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Bojec“ podnosi wysoko osadzony na drążku trójząb i, wybrawszy moment, szybkim rzutem ciska go w toń, naciska ramieniem i po chwili wyciąga nabitą na ostrze trzepocącą się rybę.
Połów ością na Polesiu, wymagający dużego doświadczenia i uwagi, ma nieraz przebieg o wysokiem napięciu dramatycznem.
Zdarza się to wtedy, gdy rybak dojrzy dużego szczupaka, śpiącego koło zatoniętej kłody, lub potężnego suma, ni to kloc zatopiony, ugrzęzły w mule. Zadanie wtedy niełatwe.
Ugodzona ryba rozpoczyna walkę, wyrywa łowcowi ość z dłoni i mknie na głębinę, a wystający nad wodą koniec rękojeści kreśli na nieruchomem zwierciadle wody kierunek rozpaczliwej ucieczki. Łódź płynie śladem uchodzącej ryby, a gdy zdobycz, zmęczona ruchem i bólem, zatrzyma się, „bojec“ chwyta drążek i znów go przyciska, wpierając weń ramię by ość głębiej wrazić w ofiarę.
Długie nieraz godziny trwa walka człowieka z mocarną rybą, która jednak wyczerpana przestaje wkońcu szamotać się i ciskać, więc łowcy holują ją ku mieliźnie, gdzie uderzeniem obucha przecinają nić jej życia. Na dużych jeziorach „bojcy“ używają ości z uwiązanym do niej sznurem, a wtedy trafiona „żelazem“ duża ryba wlecze za sobą czółno rybackie na największą toń lub wciąga je do szuwarów, gdzie długo się miota, usiłując wyrwać z ciała zazębione ostrza.
Poleszucy łowią ryby o każdej porze roku, lecz zaczynają już liczyć się z przepisami o ochronie i myślą nieraz o tem, że dawnemi rabunkowemi połowami mogliby sczasem w pustynię obrócić sieć rzeczną, przecinającą ich bagna. Dużo ryb łapie się zimą w niewody i więcierze, zastawione w przeręblach lub na tak zwanych „przyduchach“, gdy lód pozbawia je powietrza. Nieprzytomne gromadzą się