Strona:F. Antoni Ossendowski - Polesie.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w morze poleszuckiej ludności, spokrewnili się z nią, przejęli od niej unję kościelną, kiedy zaś ciemiężca moskiewski wyplenił ją, — wraz z Poleszukami uczęszczać jęli dla świętego spokoju i wstrętu do nahajów kozackich do cerkwi prawosławnej, nienawidząc popa, urzędnika, nauczyciela i policję — a przy lada zatargu mszcząc się na nich zawzięcie, ponuro i krwawo.
Wspólna z Poleszukami, ciężka, sieroca dola zbratała tych dawnych Polaków z prawnukami Drewlan i pociągnęła ich pokostem szarym, siermiężno-łapciowym, okryła pleśnią i mchem, co wżera się w piony dębów wiekowych i sędziwych sosen dziuplastych.
Ten sam mech i takaż pleśń rosną też na głazach, rozrzuconych po halach i borach.
Rosną, lecz nie mają siły zeżreć tych głazów odwiecznych.
Tak też i pokost szary, ta poleska polewa, jednobarwna z suchemi czorotami na „nietrach“, nie wyżarła polskości w duszy wychodźców spoza Bugu, po zaściankach i wioskach kraju tego od najdawniejszych lat osiadłych.
Posługiwali się oni gwarą poleszucką, bali się rusałek, „lichija“ i wilkołaka, bili pokłony po cerkwiach i szeptem rozpowiadali sobie o czarownikach, upiorach i zmorach, lecz w skrzyniach przechowali aż do naszych czasów pergaminy rodowe, pamiętając o klejnotach szlacheckich, a w duszy — niby w „jamce“, gdzie tli się wieczny „żar“ na przedpiecku, — nie zagasło uwielbienie dla dalekiej macierzy, która porzuciła ich niegdyś, miotając się sama w straszliwej, śmiertelnej „ogniewicy“, zżarta przez wewnętrzne niesnaski i swawolę butną, zdradą zatruta i przez podstępnych sąsiadów spychana ku zgubie i zagładzie.
I nietyko dawna, wynarodowiona, częściowo już inowiercza szlachta polska nie zapomniała o minionych czasach przynależności tego kraju do Polski. Pamiętali też o tem i Poleszucy, potomkowie tych, którzy nawet do buntu Chmielnickiego przyłączyć się zbytnio nie kwapili, a gdy nastały smutne czasy ciężkiego panowania Moskali, do polskich panów na skargę szli i o poradę przeciwko uciskowi łzawo prosili, chociaż rosyjscy „czynowniki“ i popi wysilali się, jak mogli, aby wyryć pomiędzy włościaństwem a polskimi obywatelami, siedzącymi na ziemi, przepaść bezdenną.
Tak to pamiętało zawsze o Polsce milczące, nieufne, ubogie Polesie.
Nie są to tylko słowa!
W płomiennym okresie ostatniej walki o byt i niezależność Polski te to bowiem zaścianki ostrowne dały ojczyźnie dumę Polesia i całej