Strona:F. Antoni Ossendowski - Polesie.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Polski — „sławnego naczelnika w sukmanie“ — Tadeusza Kościuszkę — to nieśmiertelne, najcudowniejsze godło honoru, charakteru i cnót narodu polskiego, godło, które rozbłysło nad Ameryką, a w kilka lat potem — nad Europą, budząc jej uśpione sumienie, milczące dotychczas służalczo.
„Naczelnik najwyższy zbrojnej siły narodowej“ — Tadeusz Kościuszko urodził się w r. 1746-ym w sercu moczarów poleskich, w oddalonym o dwa kilometry od miasteczka Kossowa zaścianku Mereczowszczyznie, gdzie spędził dzieciństwo, a w Brześciu, u Jezuitów, nauki rozpoczął. Tu założone zostały podwaliny miłości jego dla ojczyzny i zrozumienie przyczyn jej postępującego upadku. Tu też w chwili, gdy wojska rosyjskie zagrażały Litwie, Polesiu i Wołyniowi zalewem i zniszczeniem, a „uniwersały“ Targowiczan — sumieniu ich ludności, rozległo się gorące słowo Naczelnika, jego potężny, namiętny zew do rodaków kresowych. Żywe echo odpowiedziało Wodzowi, wprowadzając Polesie w krąg działań wojennych, które przedtem jeszcze rozpoczął był kapitan wojsk francuskich, Michał Zabiełło, cofający się z pod Grodna na Brześć. Po wezwaniu zaś Naczelnika pociągnęli na Polesie Ogiński i Korsak na niebezpieczną wyprawę do Białorusi, Sierakowski, wydający pod Brześciem bitwę Suwarowowi, Ignacy Prozor, umiejętnie pociągający szlachtę kresową i włościan do powstania, Józef Kopeć, major brygady pińskiej wojska litewskiego, staczając nad Słuczą i Horyniem zwycięskie potyczki z Moskalami, i wielu innych, o których słuchy zaginęły, jak naprzykład, o „pułku złotym“ kozaków hetmańskich i o komendzie Czyżewskiego.
W latach powstania listopadowego ludność tych kresów niemal wszędzie sprzyjała powstańcom, którzy, niestety, zrzadka tylko zaglądali na Polesie, niedostatecznie oceniając znaczenie kraju dla celów wojny. Tu się ukrywali, wzmacniali na siłach i znowu szli w bój słynni partyzanci pułk. Radziszewski, Truszkowski, Jacewicz, Załuski, Paszkowski, Ogiński i Matuszewicz, za którymi, ni to ogary za tropionym lisem, uganiali się moskiewscy generałowie — Rozen, Savoini i Peterson.
Polesie w owych ognistych czasach wydawało też własnych partyzantów, patrjotów i bohaterów, nieraz bezimiennych, to znów o głośnych nazwiskach, jak Ogiński, Tytus Skirmuntt, Jelski, Pusłowski, Orda, Jan Szyrma i inni, ale to znów panięta, których krew znakomita zniewalała w każdej potrzebie do wiernej służby Rzeczypospolitej.