Przejdź do zawartości

Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Powiedziawszy to, Arab wyjmował z pochwy szablę, wbijał ostrogi w boki konia i mknął wprost na lwa; zdziwione zwierzę ustępowało z drogi.
Biada jednak Arabowi, jeżeli się ulęknie, lub zboczy z drogi, wtedy jest zgubiony. Lew wykonuje skok w jego stronę i rozrywa go.
Przy spotkaniu się z człowiekiem, lew bada swego przeciwnika, patrząc mu w oczy i bacznie śledząc wyraz jego twarzy. Jeżeli zwierz dojrzy na twarzy człowieka przerażenie, zrzuca go z konia lub wielbłąda i odciąga od drogi z rykiem straszliwym, zwiastującym niechybną śmierć. Po chwili piana zaczyna mu ściekać z paszczy, kładzie się na ziemię, czołga się, zataczając koła i łamiąc smaganiem ogona trawę i krzaki.
Czasami nagle znika. Wtedy ofiara, powracając do przytomności, podnosi się i ucieka, lecz nie zdąży ubiec stu kroków, gdy ujrzy przed sobą lwa, stojącego mu na drodze. Drapieżnik zbliża się, opiera na ramieniu człowieka przednie łapy i zaczyna lizać mu twarz krwawym swoim językiem. Jeżeli człowiek pod ciężarem zwierza upadnie, lub zemdleje z przerażenia, wtedy lew idzie do pobliskiego źródła i zaczyna pić, będąc spokojnym, że ofiara już mu się nie wymknie i że znajdzie ją na tem samem miejscu. Powróciwszy, przez pewien czas liże leżącego człowieka, a później zaczyna go szarpać. Nie pożera jednak nigdy całego ciała, pozostawiając zawsze nogi i ręce. Arabowie nieraz znajdywali niedojedzone szczątki człowieka, złożone przez lwa śród kamieni, lub w gąszczu krzaków.

Niektórzy uczeni[1] dowodzą, że Arabowie opowiadający o procesie pożerania ofiary przez lwy, nigdy nie byli naocznymi świadkami tej straszliwej uczty, przechowali te opisy niezawodnie z czasów rzymskich, gdy na arenach cyrków, czynnych w Afryce, dzikie zwierzęta pożerały rzuconych im na pastwę męczenników.

  1. A. Certeux et E. H. Carnoy, l. c. 173, tom I.