temi łańcuchami — bransoletami, zwykle noszonemi przez starszyznę pretorjańską. Ubranie miał na sobie zakurzone i zniszczone długą drogą. Siedział niedbale na wysokiem siodle i, gryząc laseczkę aromatycznego drzewa santalowego, słuchał mowy witającego go w imieniu obywateli prefekta, bystrym i badawczym wzrokiem przebiegając od twarzy do twarzy, od budynku do budynku.
Prefekt tymczasem zakończył swą mowę takiemi słowy:
— Szlachetny Marku Emiljuszu! Witamy cię w murach naszego grodu, który z honorem i sławą podtrzymuje wielkie imię Rzymu i boskiego Cezara. Witamy cię wszyscy z otwartem sercem i nadzieją, żeś przywiózł nam łaskawy dekret Imperatora, który przychylił ucha do pokornej prośby naszej, aby żony nasze, pochodzące z narodów i szczepów, podbitych mieczem Rzymu, zechciał uznać za obywatelki rzymskie. Niech żyje szlachetny pretorjanin i znakomity wojownik Marek Emiljusz, nasz dostojny i drogi gość!
Marek uśmiechnął się i skinął ręką, dając znać, aby się uciszyły krzyki tłumu. Wreszcie podniósł się na strzemionach i rzekł dźwięcznym, młodzieńczym głosem:
— Dziękuję wam, obywatele, za pozdrowienie i za uznanie moich zasług, które zaiste są niczem w porównaniu z tem, czego dokonaliście wy, cives Romani[1], tu śród barbarzyńców, na tej obcej i niegościnnej ziemi. Wdzięczność wyrażam wam w imieniu boskiego Cezara! Omyliliście się tylko w tem, że jestem waszym gościem! W Lambez, w pretorji pokazałem dowódcy legji Augusta i trybunom wojennym dokument z pieczęcią cesarską, mianujący mnie „dux superior“. Od tej chwili jestem wodzem i rządcą całej Maurytanji Cesarea.
Odrzuciwszy się na łęk siodła, Marek zwrócił się do otaczających go wojowników i rzekł:
- ↑ Obywatele rzymscy.