Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mimo wielkich pełnomocnictw, Marek posiadał nieograniczone zaufanie Imperatora. Przez dłuższy czas był on dowódcą pierwszej kohorty pretorjanów, lecz życie w Rzymie sprzykrzyło mu się, gdyż nie znajdywał tu ujścia dla swojej czynnej i burzliwej natury. Cezar więc, przystając na jego prośby, stale wysyłał go w zagrożone miejsca kresowe, gdzie potrzebna była ręka twarda i stanowcza.
Marek Emiljusz słynął w rzymskich kołach pretorjańskich jako zawołany wojownik, posiadający zadziwiającą odwagę i siłę najlepszych galijskich gladjatorów, a także jako doświadczony wódz.
Tego właśnie wojownika i pretorjanina oczekiwał rzucony na pogranicze Sahary Timgad.
Z gór Aures pewnego poranku przycwałowali jeźdźcy, należący do legji Augusta i donieśli, że wysłaniec Imperatora w eskorcie kilkunastu konnych wkrótce przybędzie do miasta.
Istotnie nie minęły dwie godziny, gdy na drodze, prowadzącej od Lambez, z dachu wielkich termów dojrzano zbliżającą się grupę jeźdźców. Pretor Timgadu, sędziwy Aureljusz Serpens i prefekt miasta, Klaudjusz Sertius, na czele straży honorowej, pomknęli na spotkanie przybywającym.
W pół godziny później na zatłoczone mieszkańcami forum, gdzie byli zebrani najwybitniejsi obywatele miasta, wjechał na rosłym, bułanym koniu Marek Emiljusz.
Ździwienie odmalowało się na twarzach tłumu na widok tego przesławnego pretorjanina, gdyż wszystkie istniejące legendy o jego surowości były tu oddawna powtarzane z ust do ust.
Teraz ujrzano młodzieńca, napozór nie starszego nad 25 lat, o pięknej, prawie niewieściej twarzy, powleczonej złocistym odcieniem, pozostawionym przez słońce afrykańskie, o oczach czarnych, a przejrzystych, jak ciemny onyx, o drobnych wypieszczonych dłoniach, ozdobionych pięknemi pierścieniami na palcach i zło-