Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tymczasem ściemniło się już na dobre, więc Nesser i Iwona zaczęli żegnać gospodarza. Późnym już wieczorem dojechali do stacji, gdzie stał pociąg francuski. Nazajutrz misja ruszyła w drogę powrotną. Pociąg szedł na Kijów. Na jednej z małych stacyj zatrzymano go znowu na kilka dni. Nadciągały nowe transporty wojsk, bo dowództwo natarczywie żądało coraz to większych posiłków. Ponieważ w okolicy, jak się dowiedzieli Francuzi, znajdowało się kilka majątków, należących do ludzi zamożnych, postanowili odwiedzić je, aby rozerwać się po beznadziejnie nudnej i uciążliwej podróży. Wyruszyli samochodami. Nie ujechali jednak dwóch kilometrów, gdy musieli stanąć. Nieskończenie długi wąż wozów, zaprzężonych w chude, zniszczone szkapy, sunął wąską drogą. Jakieś postacie — skulone, owinięte w kożuchy, chusty i różnobarwne szmaty, siedziały i leżały pośród zwalonego w nieładzie mienia. Wory z wysypującem się zbożem i ziemniakami, jaskrawo pomalowane skrzynie, okute żelazem, kuferki, statki domowe — wszystko to leżało na wozach, przysypanych śniegiem. Kudłate, wynędzniałe kundle biegły z opuszczonemi ogonami, daremnie węsząc po stronach. Nad całym taborem, pomiędzy ciężkiemi wozami i podnoszącą się nad końmi parą a nisko nawisającemi obłokami, sypiącemi zadymką, płynęła fala żałosnych głosów — ni to dalekie echo niewiadomo gdzie wydanego jęku lub szlochu, ni to głuche zawodzenie wiatru.
Nesser z oficerami poszli naprzeciw tego smutnego pochodu i zaczęli wypytywać chłopów, idących przy koniach. Długo nie mogli się z nimi rozmówić. Ludzie ci prawie że nie rozumieli mowy rosyjskiej, w jakiej