Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uczonego biskupa łuckiego, pochodzą Lipscy tutejsi i, chociaż na chłopy zeszli i do ruskiej wiary przylgnęli, a przecież mają polski klejnot — Grabie!
— Szlachta! A taki Michałko Lipski! Hej, hej! — coraz bardziej się ożywiając, ciągnął jednooki Poleszuk. — On ze sławnym pułkownikiem Lisowskim i samym Sapiehą królewicza polskiego Władysława na tron moskiewski wiódł! Nie chcą teraz pamiętać o tem chłopy, myślą, że to babskie gadanie, skazki-prybaudki,[1] stare, niepotrzebne już „bumagi“[2].
Halina milczała zdumiona i oszołomiona. Nowy otwierał się przed nią świat, otoczony zewsząd bagnistą topielą, zamroczony niedostępną puszczą i przecięty leniwemi strugami ciemnych rzek.
— Ożywić polskie dusze! — Zwrócić je ojczyźnie! Obudzić w nich poczucie dumy narodowej i zew krwi polskiej! — miotała się w niej namiętna myśl.
Twarz jej zwykle spokojną zalał gorący rumieniec; szafirowe oczy nabrały niezwykłych blasków; oddychała porywczo, wpatrując się w stojących przed nią ludzi, którzy nagle stali się innymi, pełnymi najdroższej dla serca wartości, jakichś skarbów bezcennych, wzbudzających w niej rzewność i wzruszenie.

Konstanty, skamieniały i zachwycony wyrazem jej oczu, pochłaniał ją spojrzeniem, jak niewi-

  1. Wesołe opowieści.
  2. Papiery.