Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Już drugi rok idzie, jak odwieźliśmy ją na „pohost“...
Halina domyśliła się, że nieznane jej poleszuckie słowo musiało oznaczać cmentarz, co natychmiast potwierdziło odezwanie się Anny:
— Haftujemy teraz włóczkami piękny ręcznik i tą „zawiską“ przystroimy krzyżyk na grobie matuli... w dzień jej śmierci.
Jak na komendę głośno pociągnęły nosami i otarły łzy.
— Dwa lata temu zdarzył się tu pomór. Ot — i zmarła nam matula!... Płakałyśmy po niej długo — dodała Marja i fartuchem otarła zaczerwieniony nos.
— Ciężka to strata!... — ze współczuciem odezwała się Halina.
Dziewczyny pożegnały wkrótce nową lokatorkę i wyszły, rzucając lękliwe i pobożne spojrzenia na słodkie oblicze młodej zakonnicy, wyglądające ze złoconej ramy obrazu.