Strona:F. Antoni Ossendowski - Biesy.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ III.

Około godziny dziesiątej wieczorem, przyjaciele weszli na salę kabaretu.
Ogłuszył ich panujący tam gwar i olśniły setki lamp.
Orkiestra wygrywała jakieś skoczne kawałki; biegali lokaje z serwetkami pod pachą, co chwila rozlegały się okrzyki gości, brzęk szkła i wybuchy śmiechu.
Z trudem odnaleźli wolny stolik pod ścianą i usiedli, ze zdumieniem rozglądając się dokoła.
Publiczność bawiła się ochoczo, chociaż przedstawienie jeszcze się nie zaczęło.
Większa część gości, zapewne, od dawna już przebywała w tym lokalu, bo na stolikach widniały opróżnione półmiski, puste butelki i talerze z resztkami potraw. Błyski w oczach, zaczerwienione twarze i zbyt swobodne i gwałtowne ruchy świadczyły o nadmiarze wypitych trunków. Panowie mówili głośno, opowiadając bez osłonek bardzo tłuste anegdoty i poufale całując po rękach lub obejmując swe towarzyszki. Kilka stolików zajmowały samotne, wystrojone kobiety, demonstracyjnie ukazując nadmiernie obnażone biusty