Strona:F. Antoni Ossendowski - Biesy.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— zdobycie wybitnego stanowiska wśród braci malarskiej.
Z biegiem czasu stał się podobnym do czynnego wulkanu, okrytego zieloną darniną łąk i zacisznym gąszczem lasu. Nikt nie wyczuwał w nim utajonych w głębi potęg burzących, lecz on wierzył, że doczeka się dnia, gdy zwolni tajemne siły, a te wyrwawszy się na zewnątrz wstrząsną światem i rzucą błyski niezwykłe, oślepiające. W walce z własnym żywiołem, który stanowiły zmysły i palący żar tworzenia, nie zaznał dotychczas beztroskiej radości młodych lat, utracił na zawsze szczerość i ufność do ludzi, niezmiennie czuł się człowiekiem walki, dążącym samotnie do zwycięstwa za wszelką cenę. Nie szczędząc własnych sił, w pracy zapominając o sobie, nie oszczędzał też innych, w każdej chwili przygotowany do usunięcia przeciwnika z drogi. Rozumiał, że tym wyrobił sobie broń niezawodną i straszliwą dla współzawodników. Dawało mu to pewność siebie, a widział w tym nagrodę za swe nienasycone pragnienia i porywy, za trawiący głód jego młodego, silnego ciała, ujarzmionego, jak i duch, w karbach wytężonej pracy.
I nagle wszystko runęło.
Cały plan jego dążeń i wysiłków, uplanowany z tragicznym spokojem rezygnacji, obmyślony w najdrobniejszych szczegółach, leżał teraz w gruzach.
Pod fosforyzującym spojrzeniem źrenic Sfinksa z obrazu Panina cała jego budowla, wznoszona przez długie, niewymownie ciężkie lata, zatrzęsła