Strona:F. Antoni Ossendowski - Biesy.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podnosiły korony ogromne cedry i brzozy. Piętrowe, sczerniałe domki wyzierały na ulicę kwadratowymi okienkami, ozdobionymi kwitnącą fuksją. Dorożka wjechała na główną, również niebrukowaną ulicę o kilku dwupiętrowych domach i szeregu naftowych latarń. Furman zatrzymał konia przed czerwonym budynkiem, na którym widniał zardzewiały szyld: „Syberyjska Gospoda“.
Pasażer wszedł po skrzypiących schodach na drugie piętro, gdzie go spotkał zaspany służący w kamizelce i pantoflach na bosych nogach. Pokazawszy gościowi duży pokój o niskim suficie, oklejonym zakopconym papierem, wniósł walizkę i drapiąc się pod pachami, zamruczał:
— Proszę o dokumenty... Pan na długo?
Nieznajomy dał mu książeczkę paszportową mówiąc od niechcenia:
— Nie wiem... Muszę się rozejrzeć po mieście... Zamierzam założyć tu pewne przedsiębiorstwo...
Służący wychodząc zajrzał do książeczki gościa. Dokument wydany był na imię Aksela Ikonen — obywatela fińskiego, majstra malarskiego i dekoratora. Przejrzawszy paszport powrócił:
— W Omsku i Irkucku mógłby pan dobrze zarobić, bo tam właśnie budują cerkiew, teatr i klub kolejowy...
— Dziękuję — odparł Aksel Ikonen zdejmując palto.
Pozostał sam i jak gdyby śmiertelnie wyczerpany, rzucił się na łóżko. Nie mógł jednak usnąć i leżał patrząc w przestrzeń. Wzrok jego coraz częściej zwracał się w stronę walizki, a wtedy w oczach jego zjawiał się wyraz strachu. Marszczył