Oddawna już mógłbym był posłać list o zwiedzonej części Afryki zachodniej, lecz wolałem to zrobić dopiero po zanurzeniu się w swój prawdziwy żywioł podróżnika-pisarza i myśliwego, żywioł, którego brak odczuwam prawie boleśnie w wielkich miastach i którego szukam po szerokim świecie. Teraz mogę już zacząć swoją pierwszą korespondencję, gdy już wypuściłem kilka naboi ze swojej strzelby i gdy patrzę na pierwsze trofea myśliwskie, zdobyte na polach Afryki.
Powróciłem wczoraj do Konakry z „brousse“, czyli dżungli dolnej Gwinei. Kto nie widział tej „brousse“, ten nie może sobie wyobrazić oceanu wysokich na 3 — 5 metrów bambusów, twardych, kłujących traw, splątanych, zbitych w miękki kobierzec, tamujący ruch człowieka, bo noga pogrąża się w nim po kolana, plącze się w sieci cienkich pędów, w kolcach pnących się roślin, w pułapkach ze zwisających krzaków mimoz, mocnych, niby stalowe pręty — lian.
Podróżnik, trzymając obydwiema rękami strzelbę wpoprzek na wysokości twarzy, przedziera się przez ten gąszcz, gdzie strzał jest zupełnie niemożliwy, gdyż
Strona:F. A. Ossendowski - Wśród czarnych.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.
W DOLNEJ GWINEI.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/e/e7/F._A._Ossendowski_-_W%C5%9Br%C3%B3d_czarnych.djvu/page24-1024px-F._A._Ossendowski_-_W%C5%9Br%C3%B3d_czarnych.djvu.jpg)