Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - I.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mężowi do karjery. Odżyła też, jak motyl, gdy po zimnej nocy poczuje ciepłe promienie słoneczne. Za to właśnie najgłębiej wdzięczna była Lubiczowi, a tak szczerze, że nawet nie krzywiła się na niego za zbyt długo przeciągający się pobyt w pensjonacie „Wołga“, gdzie adwokat na trzeciem piętrze miał ów bezpłatny, wąski, jak kiszka, ciemnawy pokoik — tuż obok niezbędnej ubikacji i wejścia na strych.