Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - I.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiadomo poco zachować to życie... Instynkt ten silniejszy jest od etyki...
— Uważacie zatem, że i ja mogłem, idąc za nakazem instynktu zachowawczego, stosować spokojnie swoje „talenty“, któremi ongiś chełpiłem się przed wami?
Wagin wtedy dopiero spojrzał na niego uważnie. Upór, z jakim Miczurin powracał do tego samego tematu, uderzył go i zastanowił. Jakaś nagła ostra myśl przemknęła w jego źrenicach, lecz, nic nie powiedziawszy, obojętnie wzruszył ramionami. Takie zakończenie ważnej dla niego rozmowy, nie uspokoiło bynajmniej Miczurina, więc po pewnych czasie zapytał znowu:
— Rozumiem z waszych słów, że ów chciwy instynkt życia usprawiedliwia mnie w mojem sumieniu, bo wiem wszystko, co i dlaczego to było...
Wagin kiwnął głową.
— Tak... być może... — ciągnął Miczurin. — Jednak, jaką mógłbym dać odpowiedź komuś bardzo szlachetnemu i moralnemu, gdyby ten ktoś zapytał mnie: „Jak mogłeś, lejtenancie Michale Miczurinie, pędzić takie życie?“
Wagin nagle zrozumiał wszystko. Zaśmiał się wesoło i spytał:
— Czy ten wasz „ktoś“ ma być rodzaju męskiego?
— Przypuśćmy, że — tak...
— Wtedy weźcie notatnik i ściśle do litery na wszelki wypadek zapiszcie odpowiedź! Ma ona brzmieć tak: „Zanurz się, moralny i szlachetny mięczaku, w to życie, które przeszedłem, a które było gorsze od piekła, drżyj co chwila o swoją skórę, bądź tropionem zwierzęciem, zaciskaj gardło, aby