Przejdź do zawartości

Strona:F. A. Ossendowski - Staś emigrant.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ry dobrowolnie się poddaje, i zażądają od gubernatora sądu, na którym stanę w waszem imieniu i sprawy waszej bronić będę, ponieważ prawo jest po waszej stronie.
Zapanowało długie milczenie, a wszystkie spojrzenia skierowane były na Arungunę. Wreszcie starzec rzekł:
— Tak ma być!
Na to odezwał się Czarny Sęp:
— Biały przyjaciel mówił mądrze i sprawiedliwie!
Chyży Orzeł potwierdził:
— Należy uczynić tak, jak radził nam!
Stanisław Basiewicz powrócił w nocy do miasta, przywożąc uspokajające wieści o losie sędziego i kolonistów, poczem doręczył wachmistrzowi konnych policjantów list od ich dowódcy.
Stary policjant złapał się za głowę i wrzasnął:
— Porucznik poddał się czerwonoskórym buntownikom! Pisze, że postępowaliśmy wbrew prawu! Nic o takiem prawie nie słyszałem...