Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i o zauważonych na statku pasażerach. Pan Roman zaniepokoił się tą wiadomością i, kazawszy niezwłocznie przygotować wózek, pojechał z synem w stronę Czerwonych Skał. Zastali tam ośmiu ludzi; jeden z nich nie zdążył jeszcze zwlec z siebie gumowego ubrania nurka.
Niemłody już, bardzo uprzejmy Anglik wymienił swoje nazwisko — Kindley — i objaśnił Krawczyka, że wraz z towarzyszami został posłany przez stację morską w Kalkucie dla badań naukowych wpobliżu Andamanów, na dowód czego pokazał mu papiery urzędowe i różne ciekawe zwierzęta, które zdążyli już schwytać. Władek z zainteresowaniem oglądał ogromne kraby, langusty i jeże morskie, biało-fioletowe muszelki „kauri“, które w różnych miejscowościach Azji i Afryki do naszych czasów zachowały urok talizmanów i wartość monety obiegowej. Pan Roman przy tej sposobności przypominął sobie, że polscy górale tatrzańscy zdobią sobie kapelusze takiemi muszelkami. Wiadomość ta bardzo zainteresowała Anglików. W koszu, gdzie składano zdobycz nurka, leżało sporo dużych, barwnych muszel, wodorostów o długich, twardych, jak skóra liściach, drobnych raków i ciemno-szarych robaków morskich, okrytych brodawkami.