Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dostawszy się na teren uroczyska Jerzy skierował obu chłopów w różne strony, sam zaś ruszył szybkim krokiem ku zaroślom, gdzie strażnicy strzelali do gąszczu krzaków, w których ukrył się uciekający przed nimi człowiek.
Strzelec przedzierał się przez gęste zarośla i w jednym miejscu dojrzał połamane krzaki i stratowaną trawę.
— Zapewne leżał tu człowiek uniknąwszy pościgu — rozumował Jerzy, lecz w tej samej chwili na zwiędłej, zdeptanej trawie spostrzegł ślady krwi.
Trochę dalej znalazł jakiś badyl, zbryzgany krwią, parę kroków w prawo — jeszcze jeden, a potem inne ślady, kierujące się ku potokowi. Jerzy szedł tym krwawym tropem i myślał:
— A przecież jakaś kula dosięgła tego Biry — myślał, rozglądając się dokoła i już miał przeskoczyć przez omszony, do reszty zbutwiały pień olszowy, gdy nagle wydało mu się, że coś błysnęło pod kłodą. Pochylił się i zajrzał. Leżał tam wciśnięty przez kogoś karabin.
Brzeziński obejrzał go uważnie. Poznał karabin rumuński. Przecież tyle razy miał taką broń w ręku, gdy Rumuni osadzili swoją załogę w Kołomyi pomagając nam w wojnie!
Nie wiedział, jak ma postąpić z karabinem.
Wreszcie ukrył go w krzakach, ponad którymi ciągnęła się ku górze wybujała, cienka olsza. Skończywszy z tym szedł dalej, wpatrując się w ślady krwi.
Oglądając szlak, którym szedł nieznany człowiek, Jerzy wywnioskował, że ten dostał ranę w pierś, bo krople krwi widniały na gałęziach krzaków, że coraz częściej przystawał i kładł się, że podpierał się kijem, gdyż na błotnistej ziemi widniały zagłębienia, wyciśnięte ostrym jego końcem.
Wpatrzony w ziemię i w gąszcz olszowy doszedł Brzeziński do potoczku i wynurzywszy się z krzaków wydał okrzyk przerażenia.
Na piargowym brzegu leżał Hucuł w starym, brudnym serdaku. Miał głowę pogrążoną w wodzie. Sztywne, nieruchome ciało jego budziło trwogę.
Jerzy odciągnął leżącego od wody i zajrzał mu w twarz.
Był to młody chłop z szeroko rozwartymi oczyma i w rozpiętej na piersi mazance, poplamionej krwią. Chłop nie żył.