Strona:F. A. Ossendowski - Pod sztandarami Sobieskiego.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ków“ i w rotach łanowych dobiegły do wsi, osad, przysiółków i grażd, sypnęło się bez liku ludu wojny chciwego i żądnego pomsty.
Szli gazdowie starzy i w sile wieku; przybiegała młodzież z pałającymi jak u rysi oczami; przekradali się nawet wyrostki, co mieli za całe uzbrojenie palice sękate, stare poszczerbione siekiery i kiścienie — kawał żelaza lub ciężki krzemień na rzemyku do krótkiego uwiązany kija.
Nie wiedzieć skąd tego ludu taka moc się zebrała!
Zdawać by się mogło, że sama wojna nowe ich zastępy zrodziła, by ojczystej broniły ziemi, co stała się twierdzą i ostoją całego świata, gdzie imię Chrystusa Zbawiciela z czcią i nabożeństwem powtarzano.
Toteż oboźny kołomyjski pan Maciej Januszewski rany swoje podgoił prędko, wojsko w broń zdobyczną zaopatrzył i szkolić je zaczął po swojemu — i w dzień, i w nocy.