Strona:F. A. Ossendowski - Pod sztandarami Sobieskiego.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a wtedy nadszedł rozkaz, by Zbrożek ruszył do szarży i spędził bisurmanów w dolinę, gdzie stały pancerne chorągwie hetmana polnego. Po chwili, gdy strażnik wojskowy już walczył, wsparł go swymi dragonami pułkownik Miączyński. Obaj słyszeli, jak zatętniła ziemia pod kopytami koni ciężkiej jazdy i jak od obozu tatarskiego dobiegł wielki krzyk, który przeszedł w pełne przerażenia wycie.
Orda na łeb, na szyję wsiadała na koń.
Chan był przekonany, że wały zostały przerwane i że się wszczyna bitwa w samym obozie polskim, otoczyli więc ordyńcy chorągwie Jabłonowskiego, odcinając go niemal od reszty sił polskich.
Pana Zbrożka dopadł ordynans polowy z rozkazem króla.
Strażnik natychmiast począł się cofać ku szańcowi nad Dniestrem, ciągnąc za sobą Tatarów. Piechota łanowa i artyleria rzygnęła nagle ogniem, dymem i kulami w zwartą ciżbę Tatarów.
Powstał zamęt i popłoch.
Ordyńcy cofali się umykając na oślep, ale wpadły na nich znów chorągwie Zbrożka i Jabłonowskiego, a na lewym skrzydle hetman litewski Michał Pac wyprowadzał już usarię.
Zdawało się wszystkim, że wyniknie wielka bitwa nocna, bo mrok zapadł na dobre, lecz Tatarzy i Turcy na całej linii schodzili już z pola, a gdy spadła nagle ulewa, nikt oprócz zabitych nie pozostał na skrwawionym i stratowanym pobojowisku.
Tylko pod łoziną nad brzegiem Dniestru, usianym ciałami Tatarów poległych w bitwie z pie-