Strona:F. A. Ossendowski - Pod sztandarami Sobieskiego.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po krótkiej z nim naradzie hetman Wiśniowiecki objeżdżać począł obóz i wydawać rozkazy.
Przez całą niedzielą i przez noc na poniedziałek od hetmanów począwszy aż do ostatniego ciury taborowego wszystko, co żyło w obozie, kopnęło się do gorączkowej pracy.
Sypano wały, szańce dla armat, budowano zasieki i ustawiano działa.
W tych pracach odznaczyła się chorągiew rotmistrza Berezowskiego, jako że służył w niej lud nawykły do rydla, walczący stale z kamienistą glebą górską. Toteż „krzyżacy“ piorunem wykonywali polecone im zadania, pomagali sąsiednim chorągwiom, aż widząc zwłokę na odcinku generała Kątskiego, gdzie kanonierom i wysłanym z pomocą kozakom niesporo szło na żwirowej płaszczyźnie, kopnęli się tam wierchowińscy, szańce obwałowali, podsypy dla dział i wyziory porobili, doły na prochy i kule wykopali z wymyślnymi nawisami dla obrony przed wybuchami pocisków nieprzyjacielskich. Przyglądali się ich robocie generałowie Kątski i Żebrowski, podziwiali szybkość i sprawność szlachty górskiej, chwaląc ochoczą brać rycerską i dziękując jej z duszy serca.
Tymczasem na wzgórza za Świecą wciąż napływali Tatarzy, a niebawem już i Turcy poczęli się tam rozkładać obozem.
Wieczorem wszystkie góry okoliczne rozjarzyły się ogniami wzdłuż olbrzymiego łuku nieprzyjacielskich pozycji.
— Właśnie taki bywa grób Zbawiciela robiony w Wielki Piątek u Bernardynów — opisy-