Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ludność miasta podziwiała też i z szacunkiem patrzyła na poważnego zawsze i spokojnego Unena, gdy z rzadka wychodził z pałacu, by pomodlić się wśród ruin dawno już zburzonej świątyni Buddy, gdzie pozostał tylko potężny narożnik z ciosanych kamieni, część opartej na nim kopuły i postument posągu, od którego przechowała się tylko drobna część stopy mędrca.
Mówiono o nim szeptem, że jest „guru“, co niepokoiło kapłanów brahmańskich obawiających się jego wpływów przy dworze radży.
Z Sigribari nie przyjechał jedynie hutuhta Dżałhandzy.
Nie mógł wyjechać z miasteczka, w którym ktoś nieznany mu trzymał w ukryciu pierścień z krwawnikiem Dżengiza.
W poszukiwaniach dopomagało hutuhcie dwóch detektywów, sprowadzonych przez nadkomisarza Fultona.
Detektywi — mały, okrągły, jak piłka tennisowa, i ogromnie ruchliwy John Ball oraz wysoki, cienki, jak trzcina bambusowa, i irytująco powolny Herbert Calb szukali nie tylko pierścienia, lecz i Sobcowa, bo takie otrzymali zlecenie od prokuratora Strewa.
Na ich żądanie oddziałek strzelców, wysłany z Dardżelingu, obsadził wartami przełęcz Takelung i kontrolował podróżnych na drogach prowadzących do Tybetu.
Prokurator zupełnie logicznie przypuszczał, że Rosjanin po ucieczce z Singribari podąży dawnym szlakiem do Tybetu i dalej — do zagarniętej przez bolszewików Mongolii.
Firlej cały ubiegły tydzień przeżył niby we śnie.
Tak szczęśliwych dni nie miał nigdy w życiu.
Spotkała go w Radż-Szupurze niezmiernie miła niespodzianka.
Matka Atri, którą w siedzibie radży tytułowano „wielką, jasną panią“, powitała doktora z taką serdecznością, że wzruszyła go do łez.
Rozumna, skromna i zrównoważona wytwarzała przyjemny, naturalny nastrój we wspaniałym pałacu męża.