Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O, ja to rozumiem! — zawołał Firlej. — My — Polacy przez 150 lat zapisywaliśmy podobno ostatnie rozdziały historii wolnej ojczyzny, lecz stała się przecież wolną i nowe poczyna teraz zapisywać karty!
Głos jego drgnął tak gorącym tonem, że Atri z żywym współczuciem przyjrzała mu się baczniej, a jakaś myśl nagła odbiła się w jej wyrazistych oczach.
— Co pomyślałaś przed chwilą? — spytał spostrzegłszy dziwny błysk jej źrenic.
Pochyliła główkę i odparła:
— Pomyślałam, że będziesz mógł pracować dla swojej ojczyzny... Nie pytaj jednak o nic! Mam pełną głowę planów! Obmyśliłam wszystko... wszystko... od pierwszych kroków twoich w Radż-Szupurze aż... do końca naszego życia...
Na werandę wyszli radża i sir Mellington.
Ghas-Bogra był w świetnym humorze. Zacierał ręce i chytrze spoglądając na gubernatora zawołał ze śmiechem:
— Wiesz, córuchno wygrałem całą fortunę! Zabrałem sir Reginaldowi całe pięć rupij! Aż się przeraził widząc zagrażającą mu ruinę finansową i skapitulował!
— Wasza dostojność grała dziś wyjątkowo szczęśliwie! — mruknął ubawiony Mellington.
— Wygrałeś, ojcze, pięć rupij? To musi pójść na mój posag! — skacząc i klaszcząc w dłonie śmiała się Atri.
Radża nie mógł powstrzymać okrzyku radości, czym zdradził „tajemnicę“, którą od dawna przejrzeli wszyscy goście poczciwego Hilla:
— A więc już?! No, serdecznie się cieszę!
Nic już nie mówiąc wycałował córkę i szerokim ruchem przygarnął Firleja do piersi.
Sir Mellington, długi jak tyka prokurator Strew i chytry, o biegających oczach nadkomisarz Fulton udawali, że nic szczególnego nie zaszło. Tylko Hill nieco chwiejnym krokiem zbliżył się do doktora i trącając go łokciem w bok mruknął:
— All right, my dear! Tak musiało być, bo inaczej cała przygoda nie miałaby pointy i happy endu. Co do mnie, to nie znoszę powieści i filmów z zakończeniem ni to ni owo...