Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A jakże! Do tej pani ja też mam pewne prawa, mój drogi doktorku!
I ani się poruszył więcej.
Nie zareagował nawet na rzuconą mu obelgę:
— Cymbał ostrowłosy!
„Knox“ udał, że do słuchu jego doszło tylko jedno słowo:
— Ostrowłosy!
To go bynajmniej nie obrażało. Urodził się przecież ostrowłosym foxterierem.
Wszystkim zrobił ostatnią niespodziankę dobroduszny mister Hill.
Potarłszy sobie czoło i zmrużywszy oczy powiedział:
— Well! Musimy się porządnie wyspać, lady i dżentelmeni! Pani, miss Atri, ma już przygotowany w moim domu pokój, gdyż przewidywałem, że tak czcigodny effendi, jak Allaedin Hussein odda nam panią, dowiedziawszy się, że został zamieszany w niebezpieczną aferę przez tego niegodziwego bolszewika. Pan, mój przyjacielu Allaedinie, zanocuje również u mnie, żeby od samego rana zacząć telefonować, a pan, kochany doktorze... uda się do swoich towarzyszy, bo zapewne niepokoją się już oczekując pana w „kiongu“.
Zmrużył szelmowsko oczy i szepnął do Firleja:
— Nie mogę przecież zostawić tu starego lisa, bo coś nam zapewne zmaluje?!
— All right! — mruknął smutnym i rozczarowanym głosem doktór. — Chociaż co do oczekujących mnie towarzyszy, to muszę powiedzieć, że gdy wychodziłem, chrapało bractwo unisono, jak stado sarłyków! Cha-cha! Z pewnością i teraz tak samo muzykują!
Parsa propozycja Hilla zaskoczyła niemile.
Czuł się teraz obrażony brakiem zaufania dla siebie, chociaż te dwa pojęcia: zaufanie i Allaedin Hussein tak do siebie pasowały, jak siodło jokeja do dwugarbnego wielbłąda.
Zgodził się jednak bez szemrania, kazawszy tylko usługującemu Assamczykowi wyłamać kraty w oknie pokoju, gdzie była uwięziona córka radży.