Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Córka radży jest w bezpiecznym miejscu, tu w Singribari, niedaleko stąd... bardzo nawet blisko... bliżej niż myśli biały przyjaciel...
— No, no! — popędzał hutuhtę zrozpaczony jego powolnością Firlej.
— Czandra polecił swemu bratu Irdze ukryć ją w domu kupca Parsa o farbowanej brodzie — odpowiedział przeor.
— Gdzież jest ten dom?
— Prawie naprzeciwko świątyni klasztornej, tuż obok białego domu z flagą... Pomiędzy nim a drzewami, pod którymi stoi posąg białego człowieka z długim nożem w ręku...
— Z szablą — chcieliście powiedzieć, hutuhto? — spytał doktór, lecz machnął ręką i ująwszy słaniającego się ze zmęczenia Dżałhandzy odprowadził go do sąsiedniej izby, pomógł rozebrać się i ułożył na przygotowanej do spania szerokiej ławie.
Po chwili słysząc końskie chrapanie Mongoła wlókł już, a chwilami nawet niósł nieprzytomnego ze snu Unena. Położył go na posłaniu i zaczął ściągać z niego buty i assamską długą bluzę, w którą przebrał się lama przed tropieniem Sobcowa. Gdy rozpiął mu koszulę spostrzegł na piersi znak, który jak przez mgłę lub przez matowe szkło widział w Tassgongu.
Była to wytatuowana barwnikiem indyga swastyka, taki sam też znak widniał na lewym ramieniu nad łokciem.
— Guru... guru... — szepnął doktór odchodząc od posłania lamy.
Usiadł w pierwszym pokoju przy stole i zamyślił się.
Jakieś postanowienie wyłaniać się zaczęło z chaosu różnych wrażeń.
Wyrwał go z zadumy służka.
Postawił na stole tacę z kilkoma półmiskami, świeże placki ryżowe i dzban ciemnego napoju, pachnącego imbirem i cynamonem.
Na widok jedzenia doktór poczuł straszliwy głód.