Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

porwanych żagli! Oby ich zardzewiały łańcuch kotewny, sparciała cuma udławiła! Wolałabym obciągać barduny i w dmę sztormową hysować top-żagle, niż łazić po tych wyświechtanych salonach w „La Pergola“. Do tysiąca pustych kadzi śledziowych, nie pójdę, nie pójdę!“ Dopiero ta stara lady, która nigdy się nie rozstaje z fru Tornwalsen, przybiegła i nieco uspokoiła ją, bo fru ciskała się strasznie i pięści miała gotowe do bójki, sztormanie!
Pitt Hardful znowu objął i mocno przycisnął do siebie Miguela, poczem zapytał go:
— Są to plotki z życia domowego i nie należy ich powtarzać, Migu! Ale chciałbym wiedzieć, co myśli fru Tornwalsen o jutrzejszym wyścigu i walce z Baldwinem?
— Ho, ho, sztormanie, coś i o tem słyszałem od Katarzyny! — zawołał Miguel i, spostrzegłszy ironiczny wzrok kapitana, objaśnił: — Tak ma na imię owa Hiszpanka z hotelu... Otóż słyszała, że nasza fru rzekła do starej lady: „Moja droga! Skoro twierdzisz, że ten Baldwin nie posiada głowy, — jestem spokojna! Przegra on, a nie ja, ponieważ powiadam ci, moja kochana Rozaljo, że bez głowy do niczego dojść nie można!“ Tak powiedziała fru Tornwalsen, sztormanie!
— Bardzo słuszne twierdzenie! — pochwalił Pitt Hardful. — No, a teraz daj mi herbaty... Pić mi się chce straszliwie!...
— W nocy będzie sztorm, bo duszno, a od południa suną pasma mgliste... — wychodząc, rzucił Miguel.
— Sztorm?! — powtórzył kapitan i szybkim krokiem podszedł do okna.
Istotnie Miguel miał rację.
Na południowej połaci nieba ciągnęły się mętne,