Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wysokość dwóch metrów, a wtedy mogliśmy zauważyć, że tuż przy białym brzuchu samic płynęły małe delfinki, wykonywujące z zadziwiającą sprawnością te same ruchy, zwroty i skoki, co ich matki.
Zawziętość i namiętność, z jaką delfiny ścigały płynące ławice ryb, pozwalały zgodzić się z możliwością wypadków, zaobserwowanych przez niektórych podróżników, że w zapale szalonego pościgu te zwierzęta nieraz wyrzucały się na mielizny lub na rafy przybrzeżne, gdzie ginęły, atakowane przez ludzi, lub przez drapieżne ptaki. Szybkość, zwinność i wytrzymałość delfinów jest wprost zdumiewająca, a instynkt uczy ich pewnych systemów polowania, bo najwyraźniej urządzają nagankę i kierują płynące ławicami ryby w żądanym i zawczasu wytkniętym kierunku.
Za każdym razem, gdy spotykaliśmy dwa stada delfinów, spostrzegałem długie pasma drobnych fal, całe pola kotłującej się wody; tam właśnie płynęła zbita masa ryb. Były to ławice śledzi, sardynek lub makreli.
W godzinach południowych z ciemnej otchłani Oceanu wynurzały się, dążąc ku słońcu, galaretowate, zielonkawe meduzy i barwne, do wspaniałych, bajecznych kwiatów podobne pęcherzyki fizalij (Physalia pelagica), noszące bardzo trafną nazwę „galery portugalskiej“.
O zachodzie słońca nieraz widziałem potężne ryby, wyrzucające się wysoko nad wodę i z ciężkim pluskiem znikające w otchłani. Były to „tuńczyki“ (Thynnus), tak bardzo poszukiwane na rynkach europejskich.
Nieraz tuż przy burcie przepływał bandyta morski — rekin, uważnie przyglądając się stojącym na pokładzie pasażerom, niby wybierając śród nich... najsmaczniejszego; czasem zjawiały się nieduże stada „ryb-młotów“ (Zygaena malleus), z rodziny rekinów, o potwornych głowach i żółtych, wściekłych oczach. Te złośliwe oczy, wyrwane potworowi i wysuszone na słońcu, stanowią amulety rybaków wysp Zielonego Przylądka i,