Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

podobno, z dawnych czasów przechowuje się je jako dziedziczne talizmany w rodzinach rybaków portugalskich.
W powietrzu szybowały lub majestatycznie płynęły na rozpostartych, do sierpów podobnych skrzydłach szare i białe mewy i rybitwy, baczne na wszystko, a drapieżne. Ptaki te nagle, wydawszy przenikliwy, skrzypiący krzyk, zaczynały się miotać i po chwili, podnosząc do góry skrzydła, spadały, jak kamienie, do wody i porywały zdobycz. Na powierzchnię oceanu wypływały często ofiary niewidzialnych walk, odbywających się w mrocznych przepaściach wodnych. Były to trupy ryb, szczątki meduz, kolmarów lub białe pancerzyki sepij.
Ocean ze swym nigdy nie ustającym ruchem, z furją fal, z potęgą podnoszących się i opadających płaszczyzn wodnych jest uosobieniem wiecznej walki. Nigdzie chyba tak, jak na morzu, nie daje się odczuwać ta wrząca nieustannie walka, co stała się uznanem prawem istot żyjących z ciążącem nad niemi przekleństwem pierwszej krwi, przelanej w mroku prawieków.
Potwór morski, ścigający słabe, płochliwe ryby, ginie od mniejszych, lecz niebezpieczniejszych napastników, nieraz prawie niedostrzegalnych, od różnych robaczków lub zjadliwych drobnych raczków, wdzierających się do wnętrzności olbrzymów Oceanu. Szczęśliwie unikające pogoni i zagłady ryby w jednej chwili zmieniają się w bandytów, aby szerzyć śmierć wśród mniejszej, bardziej bezbronnej braci. I tak coraz dalej i głębiej, aż do zamkniętych w obronnych skorupach muszlach mięczaków, polipów, szklanych gąbek i najprostszych, najmniej skomplikowanych, dla oka nieuchwytnych żyjątek, wytrzymujących na swych ciałkach takie ciśnienia olbrzymich mas wody, które kruszą i gniotą na miazgę stalowe kadłuby zatopionych okrętów...
Walka wre tu wszędzie i zawsze. Jedne istoty zwyciężają w dzień, inne — w nocy. Dla zwycięstwa i szczę-